Portret projektanta - Zosia Sobolewska

www.jilt-sports.com; info@jilt-sports.com

Narciarstwem Uwiedziona... Tytuł wcale nie jest przypadkowy - wszak piękny zimowy sport, jakim jest narciarstwo, musiał istotnie uwieść, porwać, całkowicie pochłonąć bohaterkę wywiadu. Z miłości do niego - i do mody - stworzyła ona firmę JILT, która właśnie zaprezentowała swoją pierwszą kolekcję strojów narciarskich i apres-ski na sezon zimowy 2009/2010. Zosia Sobolewska - młoda architekt z Krakowa - zadebiutowała niedawno w roli projektantki mody. Po powrocie ze studiów w Wiedniu postanowiła zrealizować pomysł, który już wcześniej zrodził się w jej głowie - jako zapalona narciarka, chciała podkreślić swoją kobiecość na stoku ubiorem, który byłby zarazem użyteczny. Tak powstała marka JILT - propozycja dla kobiet, które od stroju sportowego wymagają nie tylko funkcjonalności, ale i szczypty ekstrawagancji. Kolekcja jest owocem współpracy ze znaną polską projektantką - Moniką Onoszko. W naszej rozmowie Zosia opowiada o historii firmy JILT, jej lutowej premierze na największych na świecie targach sportowych ISPO w Monachium oraz o tym, jak architekt zostaje projektantką mody...

Zosiu, skąd pomysł na stworzenie firmy i marki JILT?
Firma JILT to sposób na życie. To połączenie pasji do architektury, mody, sportu i emanacja kobiecości. Brzmi trochę nierealnie, ale naprawdę stało się! Na początku marzenie, teraz rzeczywistość, która łączy wszystkie te wymienione zachłanności wobec życia, a do tego pozwala na niezależność... Zosi-Samosi. (uśmiech)

Co oznacza nazwa JILT i skąd się wzięła?
Jilt (ang.) - to kokietka, uwodzicielka, bałamutka. To również określenie oznaczające kobietę działającą na mężczyzn. JILT - czyli kobieta, która uwodzi po to, by w sobie rozkochać i porzucić (jilted - porzucony), musi być niezwykle pewna swojego uroku i świadoma samej siebie. Takie kobiety podkreślają swoje istnienie indywidualnością ubioru. Czasem można je spotkać w miejskiej codzienności, niezwykle rzadko na narciarskim stoku.

Jakie były inspiracje dla kolekcji?
Lata 20. - lata jazzu, charlestona, Grety Garbo, a zarazem istotnych zmian w kobiecej modzie. Coco Chanel lansująca swój jersey i moda na krótkie włosy, zapoczątkowana przez młode, wysportowane dziewczyny. Wizerunki kobiet na płótnach Tamary de Lempickiej - nasycone erotyką i tajemniczością. Również Lempicka promuje styl "chłopczyc", przedstawiając na jednym z obrazów bogatą, wyzwoloną narciarkę. Emancypacja i profesjonalne uprawianie sportu pociągnęły za sobą odkrycie, że... w spodniach jest wygodniej! Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Garmisch-Partenkirchen w 1936 r., które wprowadziły narciarstwo alpejskie, wygrywa Christl Cranz. Na kolejnych, w 1948 r. w Saint Moritz, wygrywa kobiecość: Hedy Schlunegger, Gretchen Fraser, Trude Beiser, Erika Mahringer. Ja mam jednak sentyment do narciarstwa z przełomu wieków. Jako nie-zawodnicze, nie wymuszało wcale zmian ubioru, a nasze praprababki, zafascynowane zimową pasją mężów, uprawiały telemark w pięknych sukniach. To co było charakterystyczne dla minionych wieków, przeniesione do naszych czasów wydaje się śmieszne i naciągane. W rzeczywistości jednak stanowi wspaniałą inspirację dla spódnic narciarskich o nowoczesnym kroju, wykorzystujących technologie wiatro- i wodoszczelne.

Jakie nazwy mają poszczególne projekty w Twojej pierwszej kolekcji i czy nazwy te mają jakiś związek z charakterem strojów?
Poszczególne modele kolekcji nazwane zostały imionami sławnych kobiet, w tym także tych "upadłych": gryzetek, loretek, kurtyzan. "COCO" Pearl (naprawdę Emma Crouch) - kochanka Hieronima Bonaparte, kuzyna cesarza Napoleona II - zasłynęła tym, że podczas jednej z uczt, zamiast deseru wniesiono ją samą na półmisku z fiołkami. SKITTLES, czyli igraszka, była ulubienicą londyńskiej elity, a przede wszystkim markiza Harrington. W SATINE wcieliła się Nicole Kidman z filmu "Moulin Rouge". Z kolei postać "ALPHONSINE" Plessis, najsłynniejszej chyba kurtyzany francuskiej, będącej creme de la creme tej profesji, uwiecznił Aleksander Dumas w "Damie kameliowej".

Jak to się stało, że z architekta zostałaś projektantką mody? Czy zamierzasz kontynuować swoją karierę w tym kierunku, np. w ramach kolekcji autorskich?
Poprzez modę połączyłam architekturę - moją pasję i potrzebę tworzenia - z pasją numer dwa, jaką jest narciarstwo. Marzeniem pierwszoplanowym jest to, żeby kolekcja JILT, która się z tych pasji zrodziła, zaistniała w sklepach i na stokach. Myślę, że póki co, bardzo mnie to pochłonie. Projektowanie mody pozwala mi spełniać potrzebę realizowania projektów i obserwowania etapów ich powstawania. Fascynuje mnie cały ten proces. Jeśli zaś chodzi o ewentualną kolekcję autorską - cóż... Myślę, że wiele się muszę jeszcze nauczyć. Na razie nie śmiem marzyć - ale kto wie..?

Jaki wpływ miało Twoje architektoniczne wykształcenie na projekty?
W modzie cały proces projektowy jest taki sam jak w architekturze. Od powstawania koncepcji, poprzez konstrukcję i realizację. Wszystko toczy się natomiast (na szczęście!) o wiele, wiele szybciej. Mam pewne architektoniczne maniery, które być może czasem przeszkadzają, ale z drugiej strony - wszystko wydaje mi się możliwe, bo jest takie... małe.

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem w całym procesie od powstania marki do zaprezentowania kolekcji na ISPO?
Zbyt dużo było wyzwań. Albo inaczej - absolutnie wszystko było wyzwaniem, bo wszystko robiłam po raz pierwszy!

Co sprawiło Ci największą przyjemność?
Największą przyjemnością były reakcje ludzi na targach ISPO w Monachium, na których marka JILT miała swoją premierę. Projektowanie jest cudownym uczuciem, realizacja pomysłów dodatkową szczyptą emocji, ale zobaczyć zachwyt odbiorców... - to niepowtarzalne wrażenie!

Opisz dla nas kolekcję: kolory, materiały, fasony.
Kroje łączą w sobie aspekty nowoczesności i tradycji. Z jednej strony zainspirowane nowoczesną architekturą i płynnymi formami biomorficznymi, z drugiej pełnymi garściami czerpią z dawnych narciarskich zwyczajów. Ergonomiczność linii rąk i nóg ułatwiająca uprawianie sportu nie oznacza wcale rezygnacji z atrakcyjności! Kolana i łokcie podkreślone są stebnowanymi wzmocnieniami; talię podkreślają wyrafinowane cięcia, które rzeźbią na nowo sylwetkę. Najbardziej jednak spektakularnymi krojami są krótkie bufiaste spodenki, inspirowane bielizną z lat 20., długie pumpy o dość efektownej formie oraz spódnica, z tyłu przypominająca skrzydełka Amora, który był inspiracją dla wszystkich kokietek. Kolekcja wykonana została przy użyciu materiałów najlepszych na świecie producentów, takich jak Schoeller i Eschler, membran Sympatex i lżejszej od puchu ociepliny Primaloft. W kolorystyce dominują biel, czerń, odcienie złota i miedzi. Ekstrawagancja, najwyższej jakości tkaniny i odszycie zrodziły produkt luksusowy, ekskluzywny. Sport Couture.

Jak wyglądała współpraca z projektantką Moniką Onoszko? Jak dzieliłyście się pracą? Czy Ty i Monika macie taki sam styl i Wasze projekty są efektem wspólnego wysiłku, czy też się uzupełniacie - każda dodaje elementy od siebie, czy może niektóre z projektów są "całkowicie Twoje", a niektóre "całkowicie Moniki"?
Na początku ustaliłyśmy, że każda z nas robi niezależną kolekcję, ale w ramach idei JILT, ze spójną kobiecą stylistyką. Zatem na początku nasza współpraca ograniczała się do wspólnej kontroli i korekt powstających prototypów, dopiero podczas projektowania ostatnich modeli okazało się, że wspólna praca i konsultowanie się na bieżąco daje najlepsze rezultaty. Nie było wzajemnych zgrzytów, tylko motywowanie się i radość tworzenia w kolektywie. W efekcie kolekcję tworzą autorskie projekty Moniki i moje oraz jeden stworzony wspólnymi siłami. W warunkach niezwykle inspirujących - pośród próbek materiałów i dodatków, wkrętów, wiertarek i innych głośnych sprzętów remontowanego mieszkania! (uśmiech) Paradoksalnie - wyszło na jaw, jak bardzo się różnimy i jak bardzo podobają nam się te same rzeczy. Tak powstała różnorodna kolekcja JILT.

Czy w swojej ofercie JILT będzie miała wyłącznie odzież narciarską, czy także stroje do uprawiania innych sportów?
Mam ogromną nadzieję, że firma się rozwinie i będzie mogła powstać kolekcja letnia. Już nie mogę się doczekać realizacji moich kolejnych szalonych pomysłów na kolekcje tenisową i dla kite-surferek.

Dlaczego tak ważny jest wygląd i styl podczas uprawiania narciarstwa na stoku?
Myślę, że do uprawiania narciarstwa wygląd akurat nie jest wcale ważny. Ważna jest technika. Sformułowałabym to inaczej: strój nie wpływa na nasze umiejętności (no, chyba że nam przeszkadza, irytuje w trakcie jazdy itd.). Wygląd to sprawa indywidualna. Zazwyczaj modny ubiór poprawia samopoczucie, także w trakcie szusowania, a do tej pory sport spychał modę na bok. Ostatnio jednak niezwykle się to zmienia - moda wkracza do sportu z rozmachem. Wielcy projektanci zainteresowali się sportem: Castelbajac czy Emilio Pucci mają swe sukcesy w odzieży narciarskiej, Stella McCartney i Yohji Yamamoto stworzyli kolekcje dla Adidasa. JILT to jednak nie produkt sportowy okraszony modą, ale moda w najczystszym wydaniu, w której można sport uprawiać. Trzeba mieć dużo odwagi żeby nosić JILT...

Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z rozwojem marki?
Z jednej strony można powiedzieć, że plany są ogromne, ale ponieważ poruszam się w nich trochę po omacku, to nazwijmy je na razie "marzeniami". Mogę zdradzić co planuję w najbliższym okresie. Zostałam zaproszona przez SkiMagazin na sesję fotograficzną do Saint Moritz, z czym wiążę duże nadzieje, zwłaszcza, że na miejscu jest kilka ekskluzywnych butików i wiele bogatych pań, dla których moda na stoku ma znaczenie pierwszoplanowe...

Czy JILT przeznaczona jest tylko na rynek zagraniczny, czy planujesz także sprzedaż w Polsce?
Zaczynamy od rynków zachodnich: Szwajcaria, Włochy, Niemcy, Austria, zaś Monika Onoszko, z którą współpracuję, wyrusza z misją handlową do Japonii. Na Polskę przyjdzie czas w następnej kolejności.

Dziękuję za rozmowę i powodzenia!

Magdalena Koniarska
Źródło: BUSINESS IMAGE 96 (marzec 2009)