Olga
Bittner - Portret projektanta
tel. 502 515 701
Olga
Bittner to nazwisko, które znam od wielu lat za sprawą wygranego konkursu
o Srebrna Pętelka podczas Poznańskich Dni Mody, a także, również wygranych,
Oskarów Fashion. Tym razem nie tylko nową kolekcję, ale i samą autorkę
miałam okazję poznać na konkursie Moda Folk, organizowanym przez Krajową
Izbę Mody. Ten konkurs również przyniósł jej wspaniałe wyróżnienie w
postaci możliwości prezentacji własnej kolekcji podczas listopadowych
pokazów polskich projektantów w Brukseli.
Od zawsze
wiedziałaś, że będziesz projektantką czy zadziałał przypadek?
Chodziło mi to po głowie od najmłodszych lat, ale wydawało mi się takie
nierealne... Nawet już później, w liceum, gdy wspominałam komukolwiek
o swoim marzeniu, spotykało się to z ironicznym uśmieszkiem i odpowiedziami
w stylu "no jasne, na pewno zostaniesz Diorem!". Później,
po przeprowadzce w okolice Poznania, dowiedziałam się o istnieniu prywatnej
szkoły kształcącej projektantów. Zdążyłam już złożyć papiery na socjologię,
ale wybór nie był trudny i ostatecznie egzaminy zdawałam na projektowanie
odzieży do Akademii Sztuk Wizualnych. Moi znajomi dziwili się co ja
będę po tym robić, a teraz czasy tak się zmieniły, że dziś każdy kto
ma choć odrobinę talentu - chce być projektantem. Na szczęście na studiach
trafiłam na wspaniałych wykładowców, którzy potrafili wydobyć ze mnie
to, czego istnienia nawet nie byłam świadoma. Rozpoczynając pierwszy
rok nauki nie miałam pojęcia o projektowaniu, w głowie tkwiły mi tylko
śmieszne dziecięce wyobrażenia na ten temat. Oni mnie nauczyli obserwacji
i dostrzegania różnych rzeczy dookoła i tego jak je przełożyć na ubiór.
A to bardzo ważne w momencie, gdy chce się pokazać coś absolutnie swojego
i oryginalnego. Mimo, iż mówi się, że w modzie już nic nowego się nie
wymyśli. Jest w tym część prawdy, bo chyba rzeczywiście nie stworzymy
już żadnej nowej formy ubioru, ale to co już jest można urozmaicić własnymi
koncepcjami różnych detali, ale żeby mieć na nie pomysły, to taka obsesja
dostrzegania jest bardzo potrzebna. Dzięki temu zyskuje się czujność,
która naprawdę pomaga.
Zdaje
się, że jeszcze przed dyplomem zdecydowałaś się na zrobienie swojej
pierwszej kolekcji?
Szczęśliwie brnąc przez Akademię Sztuk Wizualnych, miałam tak wielką
potrzebę tworzenia, że podjęłam się tego już na pierwszym roku. Kolekcję
w całości wydziergałam z włóczki, gdyż na tamtym etapie zupełnie nie
potrafiłam szyć. Robić na drutach nauczyłam się jeszcze w szkole podstawowej,
poprzez telewizję edukacyjną, leżąc chora w łóżku. Później był konkurs
Smirnoffa i kolejny konkurs w Warszawie związany z rokiem reymontowskim,
później Srebrna Pętelka w Poznaniu. Tam dostrzeżona zostałam przez firmę
odzieżową, która zatrudniła mnie zaraz po ukończeniu szkoły i do tej
pory tam pracuję. Projektuję rzeczy spokojne, casualowe, zatem mam potrzebę
"wyżycia się" poza pracą, a każdy taki konkurs jest dla mnie
pretekstem, żeby zrobić coś nowego.
Czy
rzeczy, które projektujesz na wybieg, próbujesz czasem w okrojonej wersji
przemycić do kolekcji przemysłowych?
Do zimowej kolekcji firmy rzeczywiście dorzuciłam coś z tematyki mojej
obecnej kolekcji autorskiej. Są to nadruki imitujące serwetki przy rękawach
i kieszeniach w jednym z modeli kurtek. Ale oczywiście cały czas muszę
mieć na uwadze to co się w firmie sprzedaje najlepiej i jakie są potrzeby
rynku. Zawsze jednak mnie cieszy, gdy jest możliwość wprowadzenia jakiegoś
całkowicie własnego, oryginalnego pomysłu, który nie koliduje z tymi
wymogami.
Czy
Twoja miłość do dzianiny utrzymała się cały czas od pierwszej kolekcji?
Niezupełnie, był moment kiedy o niej zapomniałam. To było wtedy, gdy
zachłysnęłam się tym, że potrafię szyć i zafascynowałam się możliwościami
tkaniny. Szukanie nowej jakości w obrębie znanych tkanin, poprzez różnego
rodzaju zabiegi farbowania, rozcinania, naszywania, bardzo mnie pochłonęło,
do tego stopnia, że o dzianinie zupełnie zapomniałam. Teraz wróciłam
do niej przy okazji tematu folkowego i nie ukrywam, że robienie na drutach
znów mnie wciągnęło i sprawiło mi ogromną przyjemność.
Czym
różni się Twoje podejście do dzianiny, gdy projektujesz z myślą o przemyśle,
w stosunku do Twoich własnych kolekcji?
To zupełnie inny rodzaj myślenia. Uważam, że rzeczy które się robi ręcznie
nie powinny być wzorami możliwymi do powtórzenia w produkcji przemysłowej,
bo wówczas takie mozolne ich wytwarzanie nie miałoby sensu. Gdy coś
się robi ręcznie, powinno być to całkowicie niepowtarzalne. Bo po co
się męczyć, skoro może to zrobić za nas maszyna? W mojej kolekcji jest
kilka takich niepowtarzalnych rzeczy, którym produkcja przemysłowa by
nie podołała.
Czym
zainspirowałaś się w tej właśnie kolekcji?
Wycinankami, które jeszcze wcześniej, nie wiedząc nawet o konkursie
Moda Folk, chodziły mi po głowie. Stąd nazwa kolekcji "Panoplie".
W momencie gdy pojawiła się możliwość zrobienia czegoś ludowego, od
razu podążyłam za tą myślą.
Projektanci
w czasie studiów i tuż po nich tworzą swoje autorskie kolekcje, biorą
udział w konkursach, poszukują. Później osiadają na posadach i więcej
o nich nie słychać. Ty, mimo że skończyłaś szkołę 3 lata temu i cały
czas pracujesz w firmie odzieżowej, jednak nie przestajesz tworzyć rzeczy
artystycznych. Czy to się kiedyś zmieni?
Sprawia mi to tak ogromną przyjemność, że nie wyobrażam sobie, bym nagle
miała ograniczyć się do robienia T-shirtów w paski. W Polsce niestety
nie ma jeszcze rynku na ubiory unikatowe i w tym momencie nie potrafiłabym
się tylko z tego utrzymać, więc pracuję w firmie, która daje mi stabilizację
finansową, ale nie tylko. Ta praca bardzo wiele mnie nauczyła i ciągle
uczy, dzięki niej mam świadomość funkcjonowania rynku mody, dzięki niej
mogłam też pojechać do Indii oraz Chin i zobaczyć jak tam wszystko wygląda
od podszewki. Na pewno dużo mi to daje, ale oprócz tego mam też potrzebę
robienia czegoś własnego. I najlepszą nagrodą jest to, że ludzie mnie
chwalą i chcą mieć moje rzeczy w swoich szafach. Dlatego nie wyobrażam
sobie z tego rezygnować. Nie czuję, żeby coś tu miało się zmienić i
jestem szczęśliwa w takiej sytuacji w jakiej się obecnie znajduję.
Na pewno,
jak każdy człowiek, do czegoś dążysz. Co jest twoim celem?
Rzeczywiście, jest w mojej głowie coś więcej, ale nie potrafię tego
dokładnie sprecyzować. Ogólnie jednak można to określić jako potrzebę
oglądania swoich rzeczy na ludziach, bez względu na to, jakimi drogami
do tego dojdzie.
Jeśli
tak, to ja wobec tego już zamawiam pierwszy model z kolekcji i życzę
Ci oczywiście, żeby mnóstwo ludzi poszło moim śladem!
Tekst:
Monika Onoszko
Foto: Igor Drozdowski